W slow cinema tym razem „Marzyciele” (2004) w reżyserii Bernardo Bertolucciego. Film, który jest dla mnie kwintesencją młodości. Ale nie tej metrykalnej. Tej młodości, którą ma się w sobie, bez względu na wiek. Podtytuł tego filmu powinien brzmieć: wszystkie pierwsze razy. Te wymarzone, te przeżyte, te oglądane na ekranie i te złapane we wspomnieniach. Pierwsze razy budują nasze doświadczenie.