Czas na podsumowanie roku. Za mną 12 bardzo nierównych miesięcy. Gdybym była na morzu, początek roku byłby niczym huragan z falą przygniatającą mnie do dna. Ale już od sierpnia, gdy na świat przyszła moja córeczka, czuję, jakby fala mnie znowu unosiła. I wiem, że żaden z tych stanów nie jest wieczny. Podsumowuję rok: rodzinnie, blogowo, zawodowo.
Zaczęło się mało optymistycznie od lądowania w szpitalu. Usuwanie wyrostka, choć przy ostrym zapaleniu jest operacją standardową, mogło zagrozić mojej (wówczas rosnącej w brzuchu) córce. Skończyło się długim zwolnieniem lekarskim. Plany związane z życiem zawodowym i spokojnym przygotowaniem domu na powiększenie rodziny rozpłynęły się. Zamiast tego zaliczyłam miesiące obniżonego nastroju, leżenia w łóżku i szarpanie się z remontem, który zamiast trwać kilka tygodni, przeciągał się na miesiące.
A później był sierpień i… nie wiem jak to się stało, ale gdy tylko urodziła się Eryka i zobaczyłam, że – choć maleńka i krucha – jest bezpieczna, mogłam wyrzucić z głowy wiele lęków, niepokojów. Chyba dzięki temu i dzięki pomocy przyjaciółek (dziękuję Noemi, Marto, Kasiu) dość szybko się pozbierałam. Sierpień był więc dla mnie przełomowy. Mam teraz więcej obowiązków, ale i więcej energii.
Jakiś czas temu w cyklu Sobotni Slow Seans pisałam o filmie „Marzyciele”, zachęcając Was, byście doceniali doświadczenia – swoje pierwsze razy. I właśnie tym tropem idę, podsumowując rok. Oto moje pierwsze razy.
Podsumowanie roku: Rodzinnie
- Mam córkę! A właściwie mam teraz i syna, i córkę <3
- Edgar zaczął szkołę, co oznacza zmiany nie tylko dla niego, ale i dla nas, rodziców pierwszoklasisty. Myślę, że wszyscy spisujemy się dzielnie w nowych rolach, choć nie obywa się bez małych kryzysów.
- Przez mieszkanie przeszła remontowa rewolucja, a efekt bardzo cieszy, choć przed nami jeszcze miesiące do ostatecznego efektu (wciąż nie mamy wszystkich lamp i innych – podobno niezbędnych – rzeczy;) ).
- To bardziej w kategorii szerokiej rodziny, ale ważne dla mnie wydarzenie – spotkałam się ze znajomymi ze studiów. Z niektórymi po raz pierwszy od lat na żywo (jednak FB to nie to samo!) Zaskakujące jak krótkie w sumie spotkanie może doładować baterie. Wyszłam z tego spotkania z przekonaniem, że jako grupa mamy się dobrze.
Podsumowanie roku: Blogowo
- Przygotowałam pierwszy ebook związany z blogiem. „Papierowe perypetie. 12 przygód w duchu slow life dla miłośników papieru” można kupić w sklepie Papierniczonych.
- Stworzyłam nową kategorię i cykl postów Sobotni Slow Seans – jestem z niej dumna, bo jest zgodna z moimi pasjami: świadomym życiem, rozwojem osobistym i… kinem (no jednak gdzieś we mnie sieci filmoznawca;) )
- Wymieniłam się postami z Kasią z Drogi do Minimalizmu (moja pierwsza wymiana treści!).
- Opublikowałam posty pod hasłem „zrób to sam” i okazało się, że efekty się podobają, a przykłady okazują się przydatne. Dla mnie to miłe zaskoczenie i zachęta, by tego typu treści tworzyć więcej.
Od połowy sierpnia, kiedy to wróciłam do blogowania, na stronie pojawiło się 36 postów, z czego 24 to pomysły z mojej listy w notesie. Na tej liście wciąż jest 40 tematów, które chciałabym poruszyć, ale jak widać wskakują też – zupełnie spontanicznie – nowe pomysły. To mi bardzo odpowiada, bo dzięki temu zachowuję równowagę pomiędzy tekstami bardziej rozbudowanymi, wymagającymi szerszego przygotowania i planowania a tymi lżejszymi (choć niekoniecznie krótszymi).
Podsumowanie roku: Zawodowo
- Mimo urlopu macierzyńskiego staram się utrzymywać kontakt z biurem, a nawet (i z tego jestem bardzo zadowolona) kreować nowe rozwiązania. Póki co w realizację tych pomysłów nie mogę się włączyć tak bardzo jak bym chciała, ale mam poczucie, że z każdym miesiącem moja aktywność rośnie.
- Intensywnie pracuję nad swoją postawą, a właściwe walczę z ograniczającymi myślami i niepokojem: czy będzie dla mnie miejsce w pracy po urlopie macierzyńskim, czy znajdę swój rytm, czy będę mogła wrócić w nieco zmienionej formule (bo jedna taka mi się układa w głowie)?
- Udało mi się pójść na przedświąteczne spotkanie firmowe (żeby było ciekawiej, po raz pierwszy, odkąd tam pracuję) i nawet przez chwilę pograć w kręgle (jupi!).
Dziękuję za ten wspólny czas.
Już jutro widzimy się w Nowym Roku!
Podobne posty – zainspiruj się!
- Sobotni Slow Seans nr 7: blokada twórcza vs. pisarze - 12 listopada 2020
- Sobotni Slow Seans nr 6 – Jak pisać, czyli dokumentalne opowieści o pisarkach - 1 maja 2020
- Uziemieni, udomowieni - 14 kwietnia 2020