język rzeczy książka

“Język rzeczy”, czyli co przedmioty mówią minimaliście?

Deyan Sudjic, autor książki „Język rzeczy” w podtytule zapytuje “W jaki sposób przedmioty nas uwodzą?”. Odpowiedzi są wielce minimalistyczne: daliśmy się omamić (wiadomo, miłość jest ślepa). Swój udział w całym procesie mają też dwaj winowajcy: przesyt oraz zatracenie pierwotnego znaczenia takich słów jak dizajn i luksus. Jako minimalistce, bardzo mi po drodze ze spostrzeżeniami Sudijca. Przedstawiam te, które wydają mi się najciekawsze.

W chaosie język rzeczy jest nieczytelny

Warto zdać sobie sprawę, że funkcjonujemy w celowo zaprogramowanej rzeczywistości pod szyldem “inżynieria konsumpcyjna”. Brzmi upiornie? I powinno, bo już sam termin wyraźnie pokazuje, że jest to zaplanowane działanie, podkreśla precyzję wykonania i świadome napędzanie konsumpcji. Jeszcze mniej sympatycznie robi się, gdy czytamy słowa twórcy tego pojęcia, Earnesta Elmo Calkinsa:

“towary dzielą się na dwie kategorie: te, których używamy, takie jak auta lub maszynki do golenia, oraz te, które zużywamy, jak pasta do zębów czy krakersy. Zadaniem inżynierii konsumpcyjnej jest sprawić, byśmy zużywali także towary, których teraz po prostu używamy.”

Od publikacji tych słów (1932) minęła masa czasu, a idea trafiła na podatny grunt, rodząc takie trendy, jak: zalew jednorazowymi przedmiotami (od kubków z kawą na wynos, po maszynki do golenia, które jeszcze w cytacie należały do kategorii przedmiotów używanych!), błyskawiczne wręcz wymienianie sprzętów elektronicznych czy fast fashion.

Przesyt w języku rzeczy

Już na wstępie wyłania się więc podstawowy powód naszych skomplikowanych relacji z przedmiotami – przesyt:

“Nigdy wcześniej tak wielu z nas nie miało aż tylu rzeczy co teraz, choć coraz mniejszy robimy z nich użytek. (…) Nigdy też posiadane przez nas rzeczy nie były tak duże. Spuchły, dostosowując się do epidemii otyłości, która dotyka większość zachodnich kultur.”

Przez to, że jest ich tak wiele, przedmioty konkurują o naszą uwagę. Nie, to nawet nie jest konkurencja, to jest ostra walka – wzornictwem, reklamami, cenami. W ten sposób nadmiar przedmiotów rodzi także chaos komunikacyjny, w którym znacznie trudniej usłyszeć… swoje własne potrzeby, bo skutecznie zagłusza je nieustający autoreklamowy monolog przedmiotów. Ale można spróbować i Sudijc podaje propozycje, być może nie wiedząc nawet, jak czule brzmią jego słowa w uszach minimalisty.

Wybór przedmiotów – jak go dokonać?

Najczęściej powtarzana sugestia, która jakoby ma pomóc w minimalizowaniu liczby przedmiotów? “Nie trzymaj w domu nic, co nie jest albo piękne, albo użyteczne.” Dodałabym tutaj: nie wpadnij w pułapkę “albo”. Otóż przedmioty mogą być i piękne, i użyteczne i nie chodzi tylko o przykłady w rodzaju “dobrze działajacy i jednocześnie pięknie zaprojektowany”. Rozumiem to raczej jako przekonanie, że samo obcowanie z pięknem jest użyteczne:

“dobry dizajn to także przyjemność sama w sobie. Estetyczny, rzeźbiarski walor szklanki lub krzesła, intelektualna elegancja kroju pisma to przejaw twórczości, którą możemy docenić samą w sobie. (…) z punktu widzenia estetyki sposób używania przedmiotu jest równie istotną cechą projektu, co jego wygląd”.

Spójrzmy więc na nowo na otaczające nas rzeczy – wydaje się namawiać autor i wspaniale opisuje tak prozaiczyny przedmiot jak lampka do pracy, wskazując nam jednocześnie kierunek:

“Dobra lampka to zarówno osiągnięcie techniczne, jak i rezultat artystycznej ambicji. Wchodzi tu w grę bardzo wiele zmiennych. Ważne są wszystkie zagadnienia mechaniczne, sposób składania i rozkładania pod lekkim naciskiem palca. Jest też problem konstrukcji oprawy oświetleniowej, jak również kwestia doprowadzenia zasilania lampy. Równie istotne jak wspomniane elementy, są jakość oświetlenia, sposób rozproszenia, ukierunkowania i poziom cieniowania światła. Liczy się zarówno nastrój, jak i bardziej mierzalne czynniki.”

Ostatnie zdanie z tego cytatu obieram sobie jak motto zarówno przy przyszłych porządkach nastawionych na pozbywanie się rzeczy, jak i zakupach nowych przedmiotów. Jest to tak pełne i sugestywne, w przeciwieństwie na przykład do idei Marie Kondo, która nastawia się jedynie na czucie, odrzucając tak ważne konkrety. Scalenie w jednym przedmiocie nastroju (rozumiem go jako odczucie piękna, chęć przebywania w pobliżu tej rzeczy) i efektywności, jest tym, czego warto poszukiwać.

Mówimy językiem rzeczy, rzeczy mówią naszym językiem – osobista relacja z przedmiotami

Sudjic używa nostalgii, by przekazać nam ważne prawdy o zmianach, jakie dokonały się w naszych relacjach z przedmiotami:

„Myśl, że posiadane przez nas rzeczy odzwierciedlają upływ czasu, nie jest oczywiście nowa. Kiedyś ślady zużycia przydawały przedmiotom znaczenia. (…) Były to przedmioty zasługujące na szacunek. Wyroby rzemieślników, genialne mechaniczne wynalazki (…) Przedmioty, których sam wygląd zewnętrzny był wyrazem geniuszu i ich wartości (…) Te właściwości nic nie tracą na wartości nawet po latach. Przedmioty, które pozostawały z nami przez dziesięciolecia, można było postrzegać jako odbicie naszego własnego doświadczenia upływu czasu.”

Sprawdź, ile w Twoim otoczeniu jest przedmiotów, o których możesz powiedzieć to, co popularna i przywołana przez autora reklama mówi o zegarkach Patek Philippe: “Tak naprawdę nigdy nie posiadasz zegarka Patek Philippe, opiekujesz się nim tylko dla kolejnego pokolenia”. Rzecz nie w cenie, ale w szacunku do bardzo dobrze wykonanego przedmiotu. Dla mnie takim cudem jest wełniana chusta po babci – noszona tyle lat, wciąż wygląda świetnie.

“Dziś nasze związki z posiadanymi rzeczami wydają się znacznie bardziej pozbawione znaczenia. To, co nas uwodzi i sprawia, że kupujemy dany produkt, to jego wygląd, który nie przetrwa fizycznego kontaktu. (…) Projektowanie przemysłowe zaczęło przypominać chirurgię plastyczną, coś jak zastrzyk botoksu w czoło, który prostuje zmarszczki, dając ulotną iluzję piękna.”

Jednak nie musi tak być, możemy postawić na luksus.

Luksus dla wszystkich

Pierwotne znaczenie słowa luksus, zdaniem Sudjica, tak bardzo się zatarło, że nabraliśmy przekonania, iż można go kupić w sklepie. Nic bardziej mylnego:

“W przeszłości luksus (…) był wytchnieniem od codziennej walki o przetrwanie. Był przyjemnością płynącą ze zrozumienia jakości przedmiotów materialnych stworzonych z pieczołowitością i finezją. (…) Niedostatek może sprawić, że luksusem staną się najprostsze rzeczy. Znacznie trudniej go osiągnąć w dobie obfitości”.

Trafiony – zatopiony. To jest właśnie istota wdzięczności. Tak szybko przyzwyczajamy się do wody w kranie, ubrań na wszystkie pory roku i ciepłej zupy codziennie, że nie dostrzegamy w nich luksusu. Ani w wygodnym krześle, karcie płatniczej czy kawiarce. To na szczęście możemy zmienić, a gdy zmienimy sposób myślenia, luksus będzie na wyciągnięcie reki, każdego dnia, bo

“według definicji luksusu bliższej oryginalnemu znaczeniu, daje on wytychnie od nieustannie zagrażającego nam zalewu dóbr wszelakich”.

Zachęcam do lekury “Języka rzeczy” – jestem ciekawa, co w niej odkryjecie dla siebie. Poza tym, że jest to szalanie ciekawa książka dla minimalisty, kreśli też – dynamicznie i z dystansem – historię diznajnu. Ogromny plus książki to także… piękny projekt, ale to najlepiej odkryjcie sami – mój egzemplarz do wypożyczenia 🙂

Deyan Sudjic, „Język rzeczy. Dizajn i luksus, moda i sztuka. W jaki sposób przedmioty nas uwodzą?”, Wydawnictwo Karakter, 2013

Podobne posty – zainspiruj się!

6 pomysłów na prezent budujący świadome życie + konkurs

Jak kupować książki – tanio, kameralnie czy na własnych zasadach?

Agata Szczotka-Sarna