self care - proste sposoby

Self care – proste sposoby na regenerację ciała i umysłu

Gdy w Twoim telefonie kończy się bateria, podłączasz go do prądu, aby dostarczyć mu energii do działania. Większość z nas powtarza ten schemat codziennie, żeby urządzenie działało bez zarzutu i nie padło w najmniej oczekiwanym momencie. Zdarza się, że domagający się prądu telefon pika jak szalony – wtedy pomaga mu choćby chwilowy kontakt z ładowarką. Dbamy o sprzęty, a co dbaniem o siebie (self care)? Co z naszymi osobistymi bateriami? Co robimy, by je odnowić?

Jednym z elementów self care jest regeneracja, czyli odbudowa, odzyskiwanie sprawności, odnawianie – nasze ciała i umysły codziennie potrzebują odpowiedniej opieki. Czasami wystarczy krótkie podładowanie, by zyskać nową dawkę sił i takie właśnie trzy proste sposoby na regenerację mam dziś dla Ciebie.

Self care w ruchu – chodź!

Celowo nie piszę o spacerowaniu, bo zauważyłam, że hasło “spacer” kojarzy się ze specjalnie zarezerwowanym czasem, powolnością, koniecznością znalezienia odpowiedniego miejsca. I choć spacer nie wymaga tych wszystkich przygotowań, moim zamiarem jest zachęcenie Cię do ruchu, a nie zrażanie myślą o dodatkowych przygotowaniach. Tak więc: chodź! Nie musisz się szykować do tej aktywności: żadnego specjalnego sprzętu (buty mogą być, ale nie są obowiązkowe), żadnych wymagań, żadnych nowych umiejętności (umiejętność chodzenia nabywamy gdzieś na przełomie pierwszego i drugiego roku życia). Stawiasz jeden krok i kolejny i… idziesz.

Chodzenie to jedno z lepszych ćwiczeń, bo uruchamia całe ciało – kończyny i tułów właściwie nieustannie pracują. Inaczej też pracuje mózg – myśli mogą biec swobodnie, albo – jeśli zdecydujesz się potraktować chodzenie jako formę medytacji – możesz skupić się na tym jak stawiasz stopy, na swoim oddechu i tym samym dać odpocząć umysłowi od natłoku myśli. A ponieważ przeciętna szybkość, z jaką porusza cię człowiek to 6 km/godzinę, możesz również dotrzeć w wiele miejsc. Zamiast jechać, idź na spotkanie, idź po dziecko do przedszkola, idź do biblioteki. Idź do kogoś lub z kimś – chodzić możesz z dziećmi, rodzicami; to aktywność naturalna, tania i dostępna osobom w każdym wieku i w każdych warunkach.

Self care poprzez słowa – czytaj!

Zacznę od opcji nieoczywistej, bo kojarzonej głównie z czytaniem dzieciom: głośne czytanie. W głośnym czytaniu cenię to, że pozwala wyrównać oddech, uspokoić się. Skupiasz się nie tylko na treści, ale też na tym jak ją odczytać: intonacja, nadawanie osobowości postaciom. Akurat zapoznajemy naszego przedszkolaka z kolejnymi tomami Harry’ego Pottera i dzięki temu przypomniałam sobie jak z przyjacielem (każde w wieku 20+) czytaliśmy sobie na głos książki J.K. Rowling. Wtedy zaletą było także ćwiczenie wymowy, bo czytaliśmy po angielsku. I dodatkowy atut – sprawienie przyjemności drugiej osobie.

Powiesz, że czytanie nie jest takie proste ani minimalistyczne, bo książki są drogie i zajmują miejsce. Oto kilka propozycji rozwiązania tych niewielkich trudności:

  • korzystaj z bibliotek (również tych online)
  • sięgnij po książki z domeny publicznej, które są dostępne bezpłatnie, na przykład jako Wolne Lektury (po polsku) albo w ramach Project Gutenberg (w różnych językach)
  • szukaj wśród otwartych zasobów
  • wymień się
  • czytaj e-książki

Czytanie to okazja, aby poszerzyć swoją wiedzę, przenieść się w zupełnie inny świat lub po prostu skupić umysł na czymś odległym od otaczających Cię spraw. Urok czytania obejmuje także dostępność – czytanie w tramwaju, metrze, samolocie, przy kawie, przed snem (znam dorosłych, którzy usypiają przy lekturze szybciej niż mój syn), w łóżku, hamaku albo na ławce w parku. Niemalże każdą książkę można podzielić na sensowne kęsy – czytać rozdziały, akapity. To oznacza, że nie musisz od razu rezerwować masy czasu, choć przyznaję, niektóre lektury wciągają tak mocno, że aż chce się wziąć urlop, by je dokończyć 😉

Self care w bezruchu – śpij!

Niby oczywiste, ale… ile razy zdarzyło Ci się oglądać do późna film, gdy powieki same opadają? Albo pić kolejną kawę, by jeszcze trochę poczytać, napisać jeszcze jeden akapit? Ja przyznaję się do wszystkich tych wykroczeń przeciwko jakości i ilości snu. Rzecz jednak w tym, że odpowiednia ilość snu pozwala działać sprawniej, myśleć klarownie. Gdy więc oglądam ten sam film z wypoczętą głową, dostrzegam nowe motywy, gdy piszę wyspana – przychodzi mi to łatwiej.

To, czego nam przede wszystkim trzeba, to długi, niezakłócony sen. Zaznaczam tylko, że długi i niezakłócony, bo mam wrażenie, że przysłowiowi amerykańscy naukowcy co rusz zmieniają zalecenia w tym temacie, a każdy wie, kiedy czuje się wyspany. Ponieważ jednak zaczęłam od metafory rozładowanego telefonu, przywołam drugą przydatną opcję dla poszukujących snu: power nap. Taka krótka doładowująca drzemka, która stawia na nogi naszą wyczerpaną baterię: wzmaga zdolność koncentracji, zwiększa wydajność i umiejętność radzenia sobie z wyzwaniami.

Self care – (nie)święta, ale ważna Trójca

Nie chcę się mierzyć z Elizabeth Gilbert, autorką książki “Jedz, módl się, kochaj”, ale stawiam, że wcielenie w życie wersji: chodź – czytaj – śpij przyniesie Ci różnorodne korzyści:

  1. Będziesz zdrowszy. Pomyśl o mojej propozycji jak o trzech obszarach działania na organizm: chodzenie – rozwój ciała, czytanie – rozwój mózgu, sen – wypoczynek.
  2. Zminimalizujesz rozdrażnienie – podobno głodny Polak jest zły, ale mówią tak Ci, którzy nie spotkali Polaka niewyspanego…
  3. Lepiej poradzisz sobie z trudnościami do rozwiązania.
  4. Rozbudzisz swoją kreatywność – pojawią się nowe pomysły i siła do ich realizacji.

Podobne posty – zainspiruj się!

Agata Szczotka-Sarna